Celem artykułu jest objaśnienie w kategoriach ekonomii politycznej, dlaczego państwa Europy Środkowej i Wschodniej, szczególnie Rumunia, wydają się nie być w stanie, przynajmniej w krótkim i średnim zakresie czasowym, poprawić swojej względnej pozycji w europejskim obszarze ekonomicznym, a szczególnie w Unii Europejskiej, do której od niedawna należą. Rozpoczynając od stanowiska wyrażonego przez Jeana Francoisa Revela w połowie lat dziewięćdziesiątych, w którym podsumował on wysiłki, jakie gospodarka musi podjąć, by przejść z gospodarki planowanej do rynkowej, autor kolejno rozważa postulat sformułowany w twierdzeniu Stolpera-Samulesona, dowodzący, że rozwijającej się gospodarce niekoniecznie najlepiej służy nadmierne otwarcie się na przepływ środków w handlu. Na podstawie danych autor udowadnia, że korzyści z integracji na wolnym rynku są do pewnego stopnia niepodważalne, podobnie jak koszty takiego procesu, które z pewnych powodów, objaśnionych w artykule, czasem przeważają nad zyskami. Niewielkie gospodarki wolnorynkowe podlegają negatywnym wpływom nadmiernego otwarcia na handel, wynikającym z integracji, ponieważ zamiast rozwijać "normalne" relacje współzależności, popadają w związek "zależności" i tym samym osiągają niechciany i niepożądany status "bycia zależnym". Zależności skazują je na "podążanie" za "pewnego rodzaju metropolią" i tym samym poprawa ich relatywnej pozycji staje się niemal niemożliwa lub trwa tak długo, że jest to trudne do zaakceptowania. Ludzie mają zatem rację, gdy czują się tym sfrustrowani i rozeźleni, a jednocześnie mieli rację, gdy decydowali o włączeniu do wspólnego rynku, gdyż w momencie wychodzenia z komunizmu nie zdawali sobie sprawy, że nie znajdowali się na tym poziomie, do którego dołączyli, lecz znacznie poniżej.