Tekst poświęcony jest żydowskiemu cmentarzowi w Gorlicach – podkarpackim mieście zamieszkałym do II wojny światowej przez ponad 3000 Żydówek i Żydów, co stanowiło trochę ponad 50 procent całej populacji. Na cmentarzu pozostały jedynie ochel i nieliczne macewy, ale nawet na nich trudno cokolwiek odczytać. Pamięć też jest martwa. A przecież pochowano tu tysiące ludzi – cmentarz ma już ponad 200 lat. Toczy się tu jednak życie, w którym to, co było kiedyś ludzkie, przeplata się i staje jednością z tym, co roślinne i szerzej – przyrodnicze. Cmentarz porastają stare drzewa, krzewy, kamienie rozpadają się i kruszą, wchodząc w symbiozę z pokrywającą je roślinnością, w głębokiej trawie pasą się sarny. Jak pisze Ewa Domańska w książce Nekros: Cmentarz to „teren szeroko rozumianego dziedzictwa, wychodzącego poza idee kultury i natury, chronologicznej linii krótkiego czasu; miejsce, gdzie czas się rozwidla i funkcjonują różne – jak nazywają je fizycy kwantowi – »splątane historie« (entangled histories), a przestrzeń załamuje się; gdzie wielorakie procesy chemiczne i fizyczne stają się procesami tworzącymi sferę sacrum”. W centrum mojego zainteresowania są właśnie te „splątane historie”, jest właśnie ta załamująca się przestrzeń, które dają początek wspólnej – botaniczno-antropologicznej – opowieści o gorlickich Żydach, o ich życiu i śmierci, o śladach, jakie po sobie zostawili, i o nowej formie istnienia, którego są częścią. „Wpleciony / w wieczny byt –/ nie przeminiesz, / nie przeminiesz” – pisała poetka.